Hurghada

Adam mówi OK

Mija rok i tym razem nie sam, a z Adamem, udajemy się do Hurghady. Nurkujemy w polsko-egipskiej bazie nurkowej. Adam robi kurs AOWD. Nurkowanie go wciągnęło, co mnie cieszy, bo zawsze raźniej jest pojechać we dwóch.

Nurki są słabe, porównując z Safagą. Mnie się nie podoba. Za to kolega, dopiero teraz coś widzi! Przedtem pływał w polskich jeziorach. Różnica jest ogromna. Przede wszystkim jest cieplej, a w Polsce, w środku sezonu wakacyjnego, temperatura wody w zbiornikach słodkowodnych, wynosi około 10 st. C na głębokości 15 m. Do tego jest ciemno i dalsze schodzenie w dół, bez latarki i suchacza, jest, jak spacer po lesie w bezksiężycową noc. Dlatego na przykład, warto zrobić OWD w kraju, a na podziwianie wspaniałych raf i życia wokół nich, wybrać się np. do Egiptu, Chorwacji czy na Maltę.

Po skompletowaniu sprzętu w siedzibie centrum (wziąłem swoją maskę, regulator i komputer), podpytaliśmy o miejsca nurkowe i ilość nurkujących. Okazało się, że statek będzie pełny, a kilka nurkowań wykonamy z pontonu, przez skok przewrotką do tyłu. Fajna sprawa, bo można poczuć się, jak Seal albo Marines!

Pływamy na Gota Abu Galava, Gota Abu Ramada i na Hausrif. Wreszcie są pozytywy. Jest kilka zwierząt, których dotąd nie widziałem.

Po raz pierwszy w życiu napotykam rybę krokodyl (Cociella crocodila). Widzimy dużą murenę gigant, skrzydlice i ryby jednorożce (Naso unicornis). Oczywiście spotykamy wiele ogończy niebieskich, które zawsze podziwiam.

Na piątym nurku przyłączam się do kursantów AOWD. Jest nas 8 osób. Instruktor, 6 kursantów i ja. Skaczemy z pontonu, schodzimy na 16-17 m i płyniemy w dryfie. Jednemu z kursantów kończy się powietrze już po 20 minutach. Podłącza się do instruktora. W tym momencie 2 osoby wyrzuca na powierzchnię. Robi się nerwowo, bo to bardzo niebezpieczne. Instruktor nie bardzo wie, co zrobić. Pytam go, czy mam ich ściągnąć. Pokazuje, że tak. Wynurzam się ostrożnie i pomagam im zejść na naszą głębokość. Wracamy prosto pod łódź, robimy safety stop. Instruktor ich ochrzania. Adam za to wypadł bardzo dobrze. Na powierzchni spędzamy 5 minut i instruktor zabiera 4 osoby (w tym mnie i kolegę) na 15 minut nurkowania. Decydowało pozostałe w butli powietrze.

Polecam Egipt

Rogatnica niebieska ma silne zęby

Mięliśmy jeszcze nurkowanie nocne, gdzie widzieliśmy kilkadziesiąt, różnej wielkości jeżowców.
Ostatni dzień był dość ciekawy. Wzięliśmy ze sobą surowe jajko. Jedna z uczestniczek, 60-letnia Brytyjka, opowiadała o doświadczeniu właśnie z jajkiem, na głębokości 12 m. Chcieliśmy zobaczyć to na własne oczy. Na 16 m, jeden z nurków rozbił jajko, a ono pozostało tak, jakby nadal było w skorupie. Zawisło i po prostu było, aż nadpływająca ryba go nie skonsumowała. Spotkaliśmy jeszcze węża morskiego. A wracając do zwariowanej Brytyjki, to rzeczywiście najpierw większość zainteresowała opowieściami, a później nikt nie chciał z nią pływać w parze. Pokazywała nam zdjęcia z czasów hipisowskich, gdy miała 20 lat i długie blond włosy, pacyfkę i sweter. Dzieci kwiaty. Pewnego dnia w przerwie między nurkowaniami, odtańczyła na górnym pokładzie taniec przy rurze! No tak, rurze, która podpierała konstrukcję przeciwsłonecznego dachu. Dała dziewczyna popalić. Swoją drogą, nie często spotyka się nurkujące panie po 60-tce.

Adam celująco zakończył kurs i wracaliśmy do Polski. Nie braliśmy udziału w wycieczkach, ale wynajęliśmy quady, by poszaleć na rozdrożach pustyni. Bardzo fajne doświadczenie obok nurkowania. Znów mieliśmy możliwość oglądnięcia Beduinów (tzn. ja, bo Adam pierwszy raz). Ta jednak wioska, niestety zostało (bardzo) zrobiona pod turystów. Za to przed tym, jak dosiedliśmy nasze pojazdy, zakupiliśmy z Adamem arafatki, które profesjonalnie zawiązał nam, nasz przewodnik. Zwyczajowo Beduini poczęstowali nas czerwoną herbatką i wieczorem musieliśmy popić więcej wódki niż zwykle. Ciekawostką zaś jest to, że pokazali nam piec do wypieku chleba, który był ulepiony z łajna wielbłądziego. Jakoś owego chleba nie kosztowaliśmy, za to skorzystaliśmy z przejażdżki na właścicielach łajna - wielbłądach. Radzę uważać przy zsiadaniu.

Polecam Egipt, choć np. dla katolika, uczestnictwo we mszy niedzielnej może stanowić poważny problem i być niemożliwe. Osobiście wolę mniej zaludnione rafy, dlatego proponuję Safagę, Marsa Alam itp. Najlepsze miesiące to ponoć wrzesień i październik. Ja byłem w marcu i było fajnie.

Pokaż galerię - Hurgada

PS. Dziękuję Adamowi, za wykorzystanie kilku jego zdjęć (dokładnie 7 szt.)

Wojciech Zgoła 2008-11-05

Tagi: Hurghada, egipt