Zakrzówek

Zakrzówek 2009 - Prawie wszystkie miejsca zajete - zdjęcie Adama

Umówiliśmy się z Adamem we Wrocławiu. Był piątek i nawet nie padało, gdy jechałem samochodem na spotkanie. Na wyznaczone miejsce przybyliśmy prawie równocześnie. Adaś wziął ze sobą Pawła – swojego 11-letniego syna.

Już po chwili pędziliśmy autostradą (!) do Krakowa. Następnego dnia zamierzaliśmy nurkować na Zakrzówku. Dziś jednak, zamierzaliśmy pokazać Pawłowi miasto Kraka.

„Zacumowaliśmy” we wcześniej zarezerwowanym hoteliku, na obrzeżach Krakowa. Po kilku minutach byliśmy już w drodze na Wawel. Na wzgórze – dawną siedzibę królów – wspięliśmy się od strony Wisły, obchodząc mury od prawej strony. Zanim zwiedziliśmy dziedziniec, naszym oczom ukazała się panorama części dawnej stolicy Polski. Przechodząc uliczkami Starówki, po chwili staliśmy już na Rynku, który oczywiście obeszliśmy, wśród tłumów, głównie zagranicznych turystów. Zaliczyliśmy legendę o dwóch braciach i budowie wież kościoła Mariackiego, który zwiedziliśmy w środku, podziwiając ołtarz Wita Stwosza.

Patrząc na sukiennice, ulicą Floriańską, dotarliśmy pod Barbakan. Przekąsiliśmy w okolicy i na 21.30 byliśmy już w hotelu.

Rankiem przywitał nas rzęsisty deszcz. Co prawda, nurkowi wszystko jedno, bo pod wodą i tak jest mokro, ale jednak, jak świeci słońce, zdjęcia wychodzą, generalnie lepsze. ;) Ze względu na warunki pogodowe ociągaliśmy się trochę. Co prawda byłem umówiony z Pawłem – nurkiem ze Śląska, który jest księdzem – nawiązaliśmy od niedawna kontakt (dzięki Saxonowi), ale jeszcze się nie spotkaliśmy.

Jedno z ciekawszych miejsc nurkowych w Polsce

Zakrzówek 2009 - Adam się ubiera

Przed 10.00 zadzwonił, że są już na Zakrzówku i ostatnie miejsca na samochody znikają szybko. W ciągu 15 minut siedzieliśmy już w samochodzie, a po kolejnych 10, zameldowaliśmy się na ulicy Pychowickiej 1b, w siedzibie Centrum Nurkowego KRAKEN. Tu należy uiścić 20 zł opłaty, zostawić certyfikat i ewentualnie wypożyczyć sprzęt lub nabić butle. Bilet (kolorowa kartka A5) włożyliśmy za szybę i po 5-10 minutach byliśmy już na bramie kamieniołomu.

Deszcz nie przestawał padać, a naszym oczom ukazało się mrowie nurków. Było ich dobrze ponad 100. Paweł wyszedł nam naprzeciw i rozmawiając przez komórki, rozpoznaliśmy się. Pod wiatą, którą zajmowali, znalazło się miejsce i dla nas. Po wyładowaniu sprzętu, odprowadziłem auto na najbliższe wolne miejsce. Zaczęliśmy klarować sprzęt i powoli się ubierać. Mapka, którą dostaje każdy nurek, nieopatrznie została w samochodzie i nie chciało się nam po nią iść. Na szczęście Paweł był ze swoim body Markiem, a Marek ma długie i duże doświadczenie nurkowe. Jest instruktorem. Skorzystaliśmy, z Adamem, z jego rad i opisów, i weszliśmy do wody od drogi. Umówiliśmy się, że „idziemy” do autobusu (18m). Bez rękawic, po przekroczeniu termokliny zrobiło się naprawdę zimno. Jakieś 9-10 st. C. Przy 14 m porozumiewawczo zrezygnowaliśmy z głębszej penetracji kamieniołomu.

Pływaliśmy na głębokości 6 – 10 m, zataczając półkole. Szukaliśmy tablicy poświęconej JP II. Po drodze podziwialiśmy okonie i jeszcze jakieś rybki. Zwróciliśmy uwagę na zalane drzewa, które wciąż spoglądają w stronę nieba. Oglądaliśmy zatopioną nysę i spotykaliśmy grupy nurków. Przez te ostatnie, wizura wahała się w granicach 3 – 5 m. Powoli pryskała nadzieja na znalezienie tablicy. W końcu jednak Adam ją wypatrzył na 7 m. Granitowa, poświęcona naszemu Papieżowi, który w czasie II wojny światowej, pracował tu przymusowo. Nurek trwał w sumie 61 minut. Przeciekała mi pożyczona maska, więc w sensie komfortu, był to dla mnie jeden z najgorszych nurków. Na szczęście parę zdjęć wyszło.

Zaczęliśmy rozbierać pianki, a Paweł poczęstował nas herbatą i kanapkami :) Za co jeszcze raz dziękuję! Nawet „mały” Paweł – syn Adama – nie odmówił. Pogaworzyliśmy jeszcze trochę o nurkach w Bałtyku, wsłuchując się w gwarę śląską. Ustaliliśmy, że trzeba się znowu spotkać. Po spakowaniu sprzętu i pożegnaniu, pojechaliśmy do siedziby Krakena, odebrać certyfikaty.

Droga powrotna przeszła nam szybko i we Wrocławiu rozjechaliśmy się, każdy do swego domu.

Prawda jest taka, że to zapewne jedno z ciekawszych miejsc nurkowych w Polsce. Następny jednak raz, chciałbym tu nurkować w ciągu tygodnia, a nie w weekend.

Podziękowania dla Adama za udostępnienie 4 zdjęć do artykułu.

Wojciech Zgoła 2009-07-01

Tagi: polska, zakrzówek