Horka

Schody

Wreszcie nadeszła sobota. Zapakowałem samochód sprzętem nurkowym i wczesnym wieczorem ruszyłem pod niemiecka granicę. Spałem u Adama, korzystając z gościnności jego żony i jego samego. Rankiem następnego dnia wyruszyliśmy na spotkanie z Edytą oraz tymi, którzy się przyłączyli. Spotkaliśmy się na pierwszym parkingu przy autostradzie, po niemieckiej stronie. Był z nami jeszcze Ryszard, Kuba i Patryk.

Słoneczne niebo przesłaniały delikatne chmury. Było ciepło, 22 st. C. Dojazd to kamieniołomu jest niezły, ale można się zgubić. Jedziemy w kierunku Drezna (przekraczaliśmy granicę w Jędrzychowicach). Za Bautzen zjeżdżamy z autostrady Uhyst i kierujemy się na Crostwitz. Dalej na Konigswarta drogą S101. Z niej po pewnym czasie odbijamy na prawo, na wieś Horka.

Poszło nam szybko, bo prowadzili bywalcy Horki. Zaparkowaliśmy samochody, przeliczając z grubsza ilość nurków. Na szczęście nie zanosiło się na zbyt wielki tłok pod wodą.

Poszliśmy zobaczyć akwen. Nie ukrywam, schody mnie zmartwiły. Samo wejście do wody jest fajnie rozwiązane. Stoisz częściowo w wodzie na metalowej platformie. Jest gdzie położyć aparat i ze spokojem ubrać płetwy. Za to schody… Trzeba zejść i wejść (!) po kilkudziesięciu stopniach, a różnica wysokości jest znaczna. Ludzie z twinami brali to na 2 razy.

Samo miejsce nurkowe zachęca. Jest gdzie nabić butle, choć do niedawna, przy sporej ilości towarzystwa, na napełnienie czekało się ponad 2 godziny. Ilopezor napisał na forum, że właściciel zainwestował i czas oczekiwania drastycznie spadł.

Nurkować można bez latarki. Wszystko widać, choć oczywiście po przekroczeniu 20-tego metra, robi się ciemniej.

Jest to zalany kamieniołom granitowy. Maksymalna głębokość to około 32 m. Wizura w granicach 5-10 m. My mieliśmy niezłą, bo rzeczywiście miejscami dochodziła do owych 10 m. Temperatura przy powierzchni wynosiła (II połowa lipca) 16 st. C, a na 30 m 7 st. C. Akwen ma kształt owalny i nie jest zbyt duży. Idealny na 2 – 4 nurki.

Edyta przewodniczyła. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Przez to, że nie znaliśmy się wszyscy, każdy poopowiadał o sobie i o swoich umiejętnościach. Złożyliśmy sprzęt i zrobiliśmy odprawę.

Nagle …. mijamy rekiny

Uboga roślinność

Pierwszego nurka robimy od lewej strony. Po wyczerpującym zejściu, kontakt z chłodną wodą wpływa kojąco i relaksująco. Zanurzamy się. Woda ma niebieski kolor. Głazy i okonie pojawiają się od razu. Opadamy spokojnie na 10 m. Wszyscy OK-jujemy. Zwiedzamy bunkier, jest telefon komórkowy. Nie wiadomo czy komuś wypadł, czy jest tu specjalnie!? Są też plastykowe krasnoludki.

Uparcie skradam się do okoni, aby je uwieńczyć na zdjęciu. Te przebiegłe, pasiaste, 20-to centymetrowe bestie, nie pozwalają się zbytnio do siebie zbliżyć.

Po 45 minutach wychodzimy z wody i wdrapujemy się na górę. Zrzucam pas balastowy, łapię kilka oddechów i dopiero wtedy zrzucam sprzęt i Suchacza. Część osób nurkuje w piankach. Przerwę wykorzystujemy na pożywienie się i uzupełnienie płynów. Butle czekają w kolejce. Jest tu pomieszczenie z zadaszona jadalnią i toalety. Część nurków grilluje. Dyskutujemy o przebytym i przyszłym zanurzeniu.

Wreszcie mamy pełne flaszki i już po chwili schodzimy do wody. Toń i możliwość lewitacji ciągną nas do siebie. Znów jesteśmy gośćmi głębin. Płyniemy na prawo. Obserwuję ścianki, które schodzą pionowo do 20 m. W załomach i mini półkach widać pęcherzyki powietrza, które zachowują się jak rozlana rtęć. Fajnie to wygląda.

Roślinności jest mało. Drzewa i krzewy porastają glony. Wtykam głowę między głazy, bo wciąż poluję na fotkę okonia. Nagle …. mijamy rekiny. Edyta nawet je głaszcze ;) Te plastykowe podróbki, nawet nieźle prezentują się z daleka. Odwiedzamy domek i siadamy wokół suto zastawionego stołu.

W końcu wracamy, robiąc już drugi tego dnia, przystanek bezpieczeństwa. W wodzie spędzamy ponad 50 minut. Jeszcze tylko wgramolić się po tych schodach…

Rozmawiamy w czasie pakowania aut. Żegnamy się na ziemi niemieckiej i po chwili mkniemy już autostradą do domu. Zostawiam Adama całego i zdrowego, na koniec wracam do siebie.

Zobacz galerię z dodatkowymi zdjęciami

Wojciech Zgoła 2009-10-30

Tagi: horka