Msza Święta w Egipcie

Niegrzeczne wielbłądy prowadzi się za nozdrza

Krótkie wyjazdy tygodniowe, stają się coraz częstsze w naszym kraju. Dzieje się tak za sprawą uwolnienia przestrzeni powietrznej, po wejściu Polski do UE, ale również za sprawą stosunkowo tanich propozycji, różnych biur podróży. Do tego, klimat niskich kursów tzw. twardych walut, dodatkowo przechyla szalę na podróżniczą stronę mocy.

Dla ludzi mniej zasobnego portfela, w czasie późnej zimy i wiosny, Tunezja czy Egipt, stają się relatywnie łatwym celem, wieńczącym kilkudniowe serfowanie po Internecie. No i żeby było ciepło i słonecznie! Dla mnie ważne były jeszcze dwie sprawy: temperatura wody i możliwość uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii. I to ostatnie było priorytetem.

Wybraliśmy się do Egiptu we dwóch. Miałem już pewny bagaż doświadczenia, gdyż dokładnie rok temu byłem w tym afrykańskim państwie. Wtedy, jak i tym razem, był to wyjazd nurkowy. w ciągu 7 dni pobytu, 5 z nich przeznaczyłem na nurkowanie. Po dwa zanurzenia dziennie.
Miejscem pobytu było miasteczko Safaga, położone nad Morzem Czerwonym, w południowej części Egiptu.

Od razu na miejscu, jako jedyny z grupy blisko 200-tu osobowej, zapytałem o możliwość uczestniczenia w mszy świętej. Zrobiłem oczywiście wywiad i wiedziałem, że nie ma tu kościołów katolickich, ale w takich wypadkach można uczestniczyć we mszy, w kościołach chrześcijańskich utrzymujących łączność z Watykanem. Dowiedziałem się również, że Kościół koptyjski działa w większych miastach Egiptu. Na moje pytanie, rezydentka (Polka mieszkająca tu od kilku lat) odpowiedziała wzruszeniem ramion. Nigdy nie miała takiego pytania i nie miała pojęcia, czy w Safadze są Kopci. Trochę mnie załamała. Najbardziej smutną refleksją był fakt, że tysiące Polaków przyjeżdżających na urlop do Egiptu, nigdy nie zadało sobie trudu zapytania o mszę świętą niedzielną. I wcale nie trzeba znać angielskiego, wystarczyłby język polski.

Niestety nikt nie potrafił mi pomóc. Dopiero na drugi dzień przechodziłem obok apteki i zainteresował mnie wiszący obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Zaskoczony takim widokiem w muzułmańskim kraju, wszedłem do środka. Od właściciela, który studiował farmację we Francji usłyszałem, że gdzieś na obrzeżach Safagi jest jakaś mała kaplica, ale on nie ma pojęcia, czy jest jeszcze czynna i czy są w niej jakieś nabożeństwa. Powiedział, że jest chrześcijaninem ale nie praktykującym. Skąd my to znamy. w Polsce na pęczki jest takich „wierzących nie praktykujących”, a jak mówi Kohelet: „wiara bez uczynków jest martwa”. Podziękowałem i odszedłem.

Przed drugim, tegorocznym wyjazdem przyłożyłem się bardziej.

Meczet na pustyni w osadzie Beduinów

Przede wszystkim wybrałem większe miasto – Hurgadę. Poczytałem o Koptach. Okazuje się, że jak głosi tradycja, Kościół w Egipcie, został założony przez św. Marka. Wierni tego kościoła, wytworzyli własny obrządek, odmienny zarówno od rzymskiego, jak i od bizantyjskiego.
w 451 roku, po soborze w Chalcedonie, nastąpił rozłam w kościele egipskim. Po wielkiej schizmie wschodniej (1054), pogłębił się on. Tylko nieliczni wierni pozostawali w łączności z Rzymem. Dzisiejszy katolicki kościół koptyjski liczy około 210 tysięcy wiernych. (źródło: wikipedia).

Wraz z kolegą wylecieliśmy w sobotę wieczorem. w pokoju hotelowym zameldowaliśmy się około 2-giej nad ranem. Prysznic i spanko. Po 5-ciu godzinach, ze snu wyrwało nas pukanie do drzwi. Egipcjanin z obsługi zapytał ile osób jest w pokoju… Bardzo śmieszne, prawda? Jednak świadomy niedzieli, zapytałem go o kościół koptyjski. Okazało się, że jest chrześcijaninem, a na dłoni, pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, pokazał nam wytatuowany krzyż. Powiedział, że jest w Hurghadzie kościół i napisał w jakiej dzielnicy. Podziękowałem w zwyczajowy sposób, w tym kraju: one dolar (1 USD) i poszliśmy z Adamem na śniadanie. Zaraz po zaspokojeniu podstawowej potrzeby, by żyć, poszliśmy do recepcji. Poszperałem po różnych folderach i znalazłem informację o mszach: 7 i 8 rano. A była 10-ta. Cóż, mam nadzieję, że i wieczorem będzie msza, pomyślałem.

Po perypetiach taksówkowych (kierowcy nie mięli pojęcia, gdzie ten kościół), zajechaliśmy przed jego bramy o 18-ej. w środku dowiedziałem się, że msza jest jeszcze o 20-ej. Zadowolony, zapytałem kolegi czy zostaje ze mną. Do tej bowiem pory, kierowała nim ciekawość historyka, bo jest niewierzący. Lekko się skrzywił, ale dla mojego bezpieczeństwa został. Poszliśmy podyskutować z Arabami o cenach.

A można rzeczywiście dyskutować długo, nawet godzinę. A - i proszę ustalać cenę za przejazd taksówką, czy busikiem, jeszcze przed wejściem do samochodu. Potem ceny mogą przybrać wartości astronomiczne. Przykładowo jazda po Hurgadzie dla Araba to 5 FE (5 funtów egipskich = 1 USD w przybliżeniu), dla turysty nawet 40 USD. Po negocjacjach jakieś 20 FE. Zachęcam do takich spacerów po mniej uczęszczanych przez turystów okolicach. Może nie w pojedynkę, ale choćby we dwójkę. Antropologia miasta, zachowania miejscowych, całe rodziny na spacerze z dziećmi w tradycyjnych strojach egipskich.Kiosk z gazetami to płyty chodnikowe, a na nich dzienniki i tygodniki, poprzyduszane kamieniami. Chcesz jedną, podnosisz kamień, wyjmujesz i płacisz. Ciekawostką dużego kalibru była szklana budka z kranikami z wodą i metalowy kubek na łańcuchu. Miejscowi podchodzili, popijali i odchodzili. Kubka nikt nie ukradł ale też i nikt nie obmył. Polecam!!

Wróciliśmy na 20-ą. Pełen kościół.

Beduinka zgodziła się na zdjęcie

Jedyne dwie białe twarze, to nasze twarze. Spojrzenia Egipcjan, ale spokojnie. Po prawej siedzą kobiety, a po lewej mężczyźni. Wielu zostaje przed budynkiem. Początkowo jesteśmy we dwóch w środku ale po 5 minutach Adam idzie na dwór. Ja zostaję w środku. Ksiądz przypominający Popa siedzi przy ołtarzu z mikrofonem w ręce i naucza. Popija coś z kubka, pewnie herbatę z malwy. Dużo gestykuluje. Po 30 minutach pieśń. Wszyscy wstają i dwie osoby zaczynają zbierać składkę. Tak myślałem na początku. Po chwili okazało się, że jest to kosz na intencje. Każdy wrzuca kartkę… oprócz mnie. Zaczyna się Kyrie Elejson, potem Ojcze nasz.

W tym czasie ktoś wnosi olbrzymi kosz, zasłonięty czerwonym atłasem i kładzie go na ołtarz. Po kilku minutach do prezbiterium wchodzi 5 księży, a prowadzący odsłania zawartość. w środku jest pełno okrągłych chlebków, wielkości małej pizzy. Zaczyna się szturm wiernych. Każdy chce dostać kawałek chleba i dostaje. Później okazało się, że było to najprawdopodobniej nabożeństwo łamania się chlebem.

Doświadczenie uczy. Jak pojechać do kraju muzułmańskiego i uczestniczyć w eucharystii? Są na to 3 sposoby. Mianowicie wylatywać w sobotę w nocy i uczestniczyć jeszcze w Polsce, w mszy sprawowanej w sobotę z liturgią niedzielną. Niestety pomimo tego, że kaplice katolickie są na naszych krajowych lotniskach, generalnie nie odbywają się w nich msze święte w sobotnie wieczory. Drugą możliwością jest uczestniczenie we mszy świętej w Egipcie, ale może to być niemożliwe. w grę wchodzą tylko duże miasta. Trzecia możliwość, to zabrać na wyjazd z Polski „własnego” księdza!! Tylko gdzie tu znaleźć księdza nurka?

Wojciech Zgoła 2008-11-05

Tagi: msza, egipt