Paweł z Tarsu a nurkowanie (Nuras.info 12/2015)

Już jakiś czas temu odkryłem, że bywam i nurkuję w miejscach, które odwiedzał swego czasu św. Paweł. Postać historyczna, która odcisnęła mocne piętno na chrześcijaństwie, co trwa do dnia dzisiejszego. Żeglował dużo po Morzu Śródziemnym, które jakoś wyjątkowo lubię. Wielokrotnie pływał również w morzu, bo statki z różnych przyczyn tonęły np. w zderzeniu ze skałami. Tak między innymi trafił na Maltę (mniej więcej w 60 roku po Chr.), gdzie transportowany statkiem, jako więzień setnika cesarskiej kohorty do Italii, wśród nawałnicy i sztormu, po kolizji i zatonięciu statku, schronił się na małej wyspie, pośrodku Morza Śródziemnego.

Nurkowania wokół archipelagu wysp maltańskich należą do tych ciekawszych. Jest tu mnóstwo wraków, tuneli, grot, podwodnych masywów i charakterystyczna fauna i flora. Przy ogromnym szczęściu można spotkać żółwia, delfiny, czy tuńczyka. Ten ostatni jest tu hodowany więc nurkowanie z nimi dostarczy mocy wrażeń.

Paweł z Tarsu był również na Krecie, na Cyprze, pływał do Jerozolimy i do Italii. Nikt nie spisał ile mil morskich przepłynął na statkach, jednak wiadomo, że nie raz skąpał się w morzu. Ciekawe, czy uprawiał free diving? I czy otwierał oczy pod wodą?

Niedawno dowiedziałem się, że powstała i została opublikowana książka traktująca o Pawle z Tarsu pod takim właśnie tytułem („Paweł z Tarsu”). Przyznam jednak, że podtytuł bardziej przykuł moją uwagę: „Archeolodzy tropem Apostoła Narodów”. Bez archeologii podwodnej wiedza historyczna była by wielokrotnie uboższa, a w książce mowa jest między innymi o Mark’u Gatt’cie, który w 2005 roku odkrył kotwicę opatrzoną napisem ISIS-SARAPI[S], gdzie Izyda i Sarapis są egipskimi bóstwami czczonymi w okresie od I do III wieku po Chr.

Jednak bardziej zaciekawił mnie telefon od dominikanina o. Wojciecha Prusa, który chciał się koniecznie ze mną spotkać, by przedstawić mi swój najnowszy, świetny pomysł. Otóż chciał nagrać filmik zapowiadający nową książkę i chciał to zrobić wychodząc z wody. Zapytał, czy mu w tym przedsięwzięciu pomogę. Pewnie, że możemy odpowiedziałem bez wahania, jednak zaznaczyłem, że woda jest już generalnie zimna. Była druga połowa października. Pogadaliśmy o szczegółach i w ostatni piątek miesiąca spotkaliśmy się na jednym z parkingów wylotowych z Poznania. Tam cała ekipa złożona z 4 osób zapakowała się do mojego samochodu i ruszyliśmy nad jezioro. Potrzebne było miejsce, do którego można dojechać pod samą taflę wody. Wybrałem Jezioro Kierskie od strony Wielkiego.

Pogoda listopadowa. Brak słońca, nisko zawieszone chmury, ale bez deszczu. Kamerzysta zaakceptował drugie wskazane przeze mnie miejsce i wyładowaliśmy sprzęt. Najpierw należało wytłumaczyć (przeszkolić) o. Wojciechowi co i jak i do czego, a do tego jeszcze dlaczego. Potem założyliśmy podwójne pianki, kaptury, rękawice i pasy balastowe. Ja miałem kompletny sprzęt do nurkowania. Wzięliśmy w ręce płetwy i maski i weszliśmy do wody. Uczeń był podekscytowany i świetnie sobie radził. Naplucie do maski, roztarcie śliny i wypłukanie. Dopiero taką zakładamy. Fajka w zęby, płetwy na nogi i do wody. Wpierw pływaliśmy swobodnie po powierzchni oddychając przez rurkę. Widoczność w okolicach słabych 2 metrów, po naszych szaleństwach spadła do może pół metra.
Kamery i dźwięk przygotowano. Scenariusz wkraczał w fazę realizacji.

O. Wojciech wziął w końcu mój octopus do ust i nie tracąc gruntu pod płetwami zanurzyliśmy się, by pooddychać sprężonym powietrzem. Powiedział potem: „Zadziwiłem się też oddychając powietrzem z butli. Chociaż tak naprawdę tylko spróbowałem tego, ponieważ wtedy nagle poczułem lekkość. Gdyby się zdarzyła okazja powtórzenia nurkowego doświadczenia, bardzo chętnie uczynił bym je znowu elementem mojego życia”.

Robiliśmy różne ujęcia, trochę filmowałem też z poziomu wody i spod wody. Odpływając poza rejon naszych zmagań i nurkując do dna na 5 m okazało się, że widoczność polepszyła się do całych 3 metrów. Temperatura powietrza i wody wynosiła równo 11 st. C.

Najgorsze było przebieranie się z mokrych pianek w zwykłe ciuchy. Ale mężnie to znieśliśmy i nie zaziębiliśmy się. Przygoda ciekawa dla obu stron, jednak szczególnie dla kogoś, kto pierwszy raz w życiu, do tego pod koniec października, zapoznawał się z nurkowaniem. Można powiedzieć, że o. Wojciech zrobił pierwszy krok w tym dobrym kierunku. Gdy zapytałem o pierwsze odczucia po zanurzeniu, stwierdził: „Kiedy zakładałem pierwszy raz strój nurka, piankę, maskę i płetwy, a zwłaszcza piankę, miałem wrażenie uwięzienia. Zadziwienie przyszło kiedy zanurzyłem się w wodzie. Poczułem wtedy lekkość i wolność.” I o to chodzi, pomyślałem, bo nurkowanie daje między innymi takie odczucia i do tego, przynajmniej mnie, uspokaja.

Jadąc już samochodem zapytałem skąd pomysł na takie, nurkowe zachęcenie ewentualnego Czytelnika? Woda, nurkowanie i św. Paweł. Odpowiedź była w sumie prosta: “W ramach burzy mózgów w redakcji, nagle pojawił się taki pomysł, że kolejny filmik o książce Hesemann’a musi być utrzymany w klimacie tropiciela i nagle powiedziałem - mam takiego kolegę, który nurkuje; może byśmy zrobili wodny filmik? Zatem najpierw był pomysł, a dopiero potem związaliśmy go z treścią książki. Jeden z rozdziałów Pawła z Tarsu mówi o odkryciach śladów Apostoła Narodów, które znajdują się pod wodą zwłaszcza w okolicach Malty i Cypru, i wtedy z radością odkryłem potwierdzenie mojej intuicji. Tak, ta książka inspiruje do wyruszenia tropem Pawła z Tarsu na różne sposoby, a zatem też do nurkowania, zresztą sam Paweł z Tarsu, jak mówi autor książki, przeżył 5 katastrof morskich, czyli woda była bardzo obecna w jego życiu”.

Kolorytu w filmiku dodają zdjęcia podwodne zarówno z Jeziora Kierskiego, jak i z Morza Śródziemnego z okolic tureckiego Cypru Północnego. Można w nim zobaczyć fragmenty amfor prawdopodobnie właśnie z czasów św. Pawła.

No i trzymam za słowo, mając nadzieję na pozyskanie kolejnego nurka w najbliższym czasie.

Filmy

Wojciech Zgoła 2015-12-15