Sycylia

Jedziemy

Tajemnicza Sycylia miała być celem naszej podróży. Właśnie na jej liniach brzegowych zamierzaliśmy nurkować. Już na miejscu okazało się, że wybraliśmy inaczej.
Naszym głównym celem stała się Ustica, jednak uroki największej wyspy (25,4 km kw.) na Morzu Śródziemnym, warte są kilku zdań wspomnień.

Wybraliśmy się w czwórkę, z Bartkiem, Pawłem i Adamem, na nurkowy podbój Włoch. Pojechaliśmy obszernym Vanem, z własnym sprzętem, zapasem wody i jedzenia. Kompletnie nic nie rezerwowaliśmy, ani noclegów, ani nurków. Droga była długa, ale każdy z nas był szczęśliwym posiadaczem prawa jazdy, więc zmienialiśmy się za kółkiem.

Po zwiedzeniu Elby, wczesnym rankiem, znaleźliśmy się na promie, by dopłynąć do stałego lądu. Było upalnie i klimatyzacja w samochodzie nie miała chwili wytchnienia. Z promu zjeżdżał Paweł i on teraz prowadził. Na GPS-ie wklepaliśmy Pompee. Chcieliśmy zobaczyć miasto zalane przed laty lawą. Robi wrażenie! Żar z nieba i uwalniane ciepło z nagrzanych kamieni, potęgują tragedię z dawnej historii. Trudno o cień, a ruiny przemierzamy wzdłuż i wszerz.

Po kilku godzinach i uzupełnieniu płynów (!), jesteśmy już w drodze, na autostradzie. Ja obejmuję ster i prowadzę aż do przeprawy promowej na Reggio Calabria.

Jest ciemno, dochodzi północ. Przecinając w poprzek Cieśninę Messeńską rozmawiamy o noclegu. Chcemy dojechać do Palermo i wciąż mamy jeszcze ponad 200 km. Zjeżdżamy z promu, a za kierownicą jest już Bartek. Siedzę obok niego, a Adam i Paweł, maksymalnie rozłożeni na tylnych siedzeniach, chrapią smacznie. Próbuję rozmawiać, walcząc ze snem. Drogi na szczęście prawie puste. W końcu jesteśmy w stolicy wyspy, która słynie z niezwykłego połączenia arabskiej, romańskiej i barokowej architektury. Kilkakrotnie przecinamy centrum, szukając hotelu. Raz potrącamy plastikowe krzesła z knajpy, bo tak tu wąsko. Albo nie ma miejsc, albo jest zbyt drogo. W końcu natrafiamy na taki, w którym ostatecznie pasują nam ceny. Po 30 euro od łebka, łóżko, ciepły prysznic i śniadanie. Wyjmuję portfel, by zapłacić, ale w ostatnim momencie pytamy o miejsce parkingowe.
Samochód jest pełen sprzętu, a Sycylia nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na tej ziemi! Starszy już Włoch, w pidżamie i szlafmycy, nie zgadza się na wjazd na dziedziniec. Po 5 sekundach wymiany zdań z Bartkiem, chowam pieniądze i wychodzimy.

Zrezygnowani jedziemy nad morze. Decydujemy, że będziemy spać na plaży. Niestety nie znajdujemy odpowiedniego miejsca.

Wszędzie kamienie i skały. Namawiam, byśmy odjechali dalej, wzdłuż wybrzeża , tam gdzie GPS nie pokazuje już ulic, a tylko kolor zielony. Jedziemy. Przejeżdżamy przez jakąś bramę i opuszczamy miasto. Jest około 3-ej nad ranem. Nikogo w około. Parkujemy auto. Chłopaki biorą karimaty i śpiwory, i oddalają się o kilkadziesiąt metrów, w górę pobocza. Jest tam dawno rozpoczęta i nie kontynuowana budowa, bez dachu i okien. Tam się kładą i niemal natychmiast zasypiają. Ja robię sobie miejsce w wozie. Rozkładam karimatę i śpiwór, myję zęby, odmawiam skróconą wersję pacierza i próbuję zasnąć.

Mija kilka godzin i około 7.30 wstaję. Obok samochodu, 3-4 kroki ode mnie jest uskok skalny i turkusowe, spokojne morze. Prześliczny widok! Jakiś gość biega obok, pewnie poranny joging.

W eterze słyszę głos mew. Biorę papier toaletowy, ręcznik i kąpielówki. Kryję się za skałą i agawą, załatwiając potrzeby fizjologiczne. Po chwili bardzo ostrożnie zsuwam się po skałach i jestem w wodzie. Pływam. Doskonale widać jasny piasek i ciemne fragmenty skalistego dna. Jestem jedynym człowiekiem w morzu, w zasięgu wzroku. Chłopaki wciąż śpią, gdy ja wychodzę z wody i wdrapuję się do auta. Słodką wodą z butelki oblewam włosy i obmywam twarz. Myję zęby. Wreszcie się budzą i po woli schodzą. Zjadamy polskie kabanosy, dogryzając chlebem tostowym. Popijamy i jedziemy do znalezionego w książce Bartka, centrum nurkowego, oddalonego zaledwie o 2 km od nas. Po 9-ej jesteśmy już gotowi do nurkowania. Poznajemy instruktora Mario i dwóch dodatkowych divemasterów. Aż tylu?

Chyba wątpią w nasze umiejętności nurkowe. Pontonem odpływamy na Parete Ancora-Barcarello i po chwili, przewrotką w tył, wskakujemy w wielki błękit. Powietrze ma 32 st C w cieniu. Woda ma zaś przy powierzchni 26 st C i ochładza nas przyjemnie. Schodzimy na ponad 36 m głębokości. Tu jest dużo zimniej, tylko 18 st C. Przejrzystość sięga 15 m i spokojnie podziwiamy uroki Sycylii pod wodą. Przewodnik pokazuje nam miejsce, gdzie spotykamy kilka bardzo ładnych langust. Widzimy rozgwiazdy, ślimaki nagoskrzelne, ukwiały i wiele ryb. Radzimy sobie bardzo dobrze, a że nikt nas nie pogania, możemy z Bartkiem fotografować do woli. Paweł i Adam płyną generalnie za nami. Jest kolorowo i ciekawie. Mija prawie 40 minut i po przystanku bezpieczeństwa pakujemy się do pontonu.

Po drodze rozmawiamy o Ustice. Od Mario dowiadujemy się, że jest tam świetnie. W ciągu kilku minut decydujemy wspólnie, by jeszcze tego dnia zostawić samochód w porcie i wodolotem odpłynąć na małą wysepkę, na północ od Palermo.

gelato fantastico

Gelato fantastico

Lunch jemy w pobliskim barze, ja dojadam jeszcze świetnymi, włoskimi lodami (gelato fantastico - zwykłem mawiać). Mijają 3 godziny i znów jesteśmy w wodzie. Tym razem nurkujemy płycej, bo na 17 m. Przy dnie jest o 2 stopnie cieplej (20 st C). Miejsce: Arenella. Pływamy eksplorując wrak o nazwie Betolina. Jest to wrak handlowca, który zatonął 50 lat temu. Cały obrośnięty, wydaje się odwieczną częścią morza. Dla wielu zwierząt jest domem i przystanią. Mario odnajduje zakamuflowanego kraba, którego podnosi. Za chwilę okazuje się, że jest ich tu cała masa. Od mikroskopijnych do dużych okazów.

Płynąc wzdłuż dłuższego boku wraku, spostrzegam flądrę.

Prawie ją minąłem, tak dobrze identyfikuje się z piaskiem. Kiwam na Bartka i mamy ją w swoich obiektywach. Uwieczniłem też jaszczurnika (Synodus variegatus). Ryby te mają osobliwą głowę, przypominającą głowę jaszczurki z ostrymi zębami. Zakopują się w piasku, aż po oczy i wyskakują z nienacka, by schwytać zdobycz. Z kolei sułtanki czerwonomorskie (Parupeneus forsskali) mają dwa długie wąsy, ulokowane pod dolną szczęką, które wyposażone w sensory chemiczne, służą do żerowania.

Wracając Mario zauważył murenę śródziemnomorską (Muraena helena), wciśniętą pod starą, obrośniętą glonami, oponę. Była młoda, ale i tak długa na około 1 m. Pięknie i dość długo nam pozowała, aż w końcu odpłynęła, w sobie znanym kierunku. Miałem szczęście, bo zauważyłem fioletowego ślimaka nagoskrzelnego. Nie ustaliliśmy jego nazwy, a i ze złapaniem ostrości miałem poważne problemy. Na koniec widzieliśmy ławice barrakud i spore groupery.

Wychodząc z wody mięliśmy już w głowach podróż wodolotem… Pewne jest jedno: na Sycylię chciałbym wrócić i mieć czas, zarówno na zwiedzanie, jak i na nurki.

Zobacz galerię wszystkich fotografii z Sycylii

_____
VI-IX
temperatura powietrza: 28-40 st C;
temperatura wody: 24-30 st C (na głębokości 35-40 m 18 st C);
widoczność pod wodą: 10-20 m;
nocowanie pod gołym niebem zabronione (wtedy nie wiedzieliśmy);
nocleg to wydatek rzędu 25 euro w górę za 1 osobę, dojazd samochodem, około 3000 km (nie polecam);
najlepiej samolotem do Palermo.

Wojciech Zgoła 2008-11-20

Tagi: Sycylia, nurkowanie