Wyprawa `07 (IV)

Łódź podwodna

Sprawnie i bez problemów znaleźliśmy się na promie. Po 3 godzinach od wypłynięcia z Tallina mieliśmy zjechać na ląd w Helsinkach – stolicy Finlandii.
Jeszcze podczas rejsu, z lewej strony promu, ku zaskoczeniu pasażerów, wyłoniła się nagle wieżyczka łodzi podwodnej. Przez chwile miałem wrażenie, że nasz „statek” przechyla się na lewo, bo informacja, błyskawicznie kierowała wszystkich obecnych na pokładzie na lewą burtę.

Z historii
Obecność pierwszych osadników na terenach dzisiejszej Finlandii datuje się na VIII wiek przed Chrystusem. Wtedy właśnie, koczowniczych Lapończyków zmuszono do migracji na północ.
W 1155 roku Finlandia znalazła się pod panowaniem Szwecji, a od XII wieku była miejscem rywalizacji duńskiej, szwedzkiej i ruskiej, połączonej z chrystianizacją kraju. Spór zakończony traktatem (1323) o podziale ziem, po raz pierwszy określił fińską granicę wschodnią. W tym momencie, aż do 1809 roku, Finlandia stała się częścią królestwa Szwecji, która to Szwecja, zrzekła się jej na rzecz Rosji. W 1812 roku przeniesiono stolicę z Turku do Helsinek. I tak do 1917 roku Finlandia miała status Wielkiego Księstwa, związanego z Rosja unią personalną.

Pod wpływem rewolucji bolszewickiej, również tu, na terenach Finlandii wybucha rewolucja. Wojnę kończy wreszcie pokój zawarty w Tartu w 1920 roku. Na jego mocy, prócz dotychczasowych granic Finlandia otrzymuje rejon Petsamo.

W latach 30-tych XX wieku dochodzi do eskalacji nastrojów antykomunistycznych. Choć Finlandia dąży do neutralności, Rosja wysuwa żądanie do części Przesmyku Karelskiego i w 1939 roku dochodzi do wybuchu wojny sowiecko-fińskiej. Wojska sowieckie odnoszą zwycięstwo, a Finlandia ustępuje. Jednak już w 1941 roku, nawiązując współpracę z Niemcami, Finlandia przystępuje do kolejnej wojny przeciwko Rosji. 19 września 1944 roku dochodzi w Moskwie do rozejmu, a podliczając straty, w wojnie ginie 100 tysięcy Finów.

Finlandia prowadzi politykę neutralności. Po rozpadzie ZSRR, mimo najgłębszego kryzysu w kraju, Finowie przystępują do rozbudowy własnej gospodarki i systemu opieki społecznej.

W 1995 roku Finlandia zostaje członkiem Unii Europejskiej. Rozwijają się nowoczesne technologie, a w 2001 roku kraj zostaje uznany za jedno z najmniej skorumpowanych państw na świecie.

Helsinki
Zdecydowaliśmy się zwiedzić choć trochę Helsinki. Słyszeliśmy, że są drogie, ale nie myśleliśmy, że aż tak. Wolniutko, według przepisów, jechaliśmy do centrum. Poruszając się uliczkami szukaliśmy wolnego miejsca dla 2 samochodów. Nie było łatwo. Gdy już znaleźliśmy, ceny nas poraziły. Chwilowo zrezygnowaliśmy więc z parkowania. W związku z tym, że była sobota, chcieliśmy znaleźć kościół i uczestniczyć we mszy świętej z liturgią niedzielną. Rozpytywałem rdzennych mieszkańców Helsinek, ale oni ode mnie dowiadywali się, że w ich stolicy jest kościół katolicki. W końcu ktoś powiedział, że jest blisko ambasady rosyjskiej. GPS zaprowadził nas w jej okolice. Gdy widząc spory kościół, zaparkowaliśmy, okazało się, że to anglikański. Akurat był tu ślub i autokar czekał na gości. Zapytaliśmy kierowcy, który bardzo sympatycznie pokazał nam na mapie gdzie jesteśmy, a gdzie ten kościół katolicki. Zaraz się też tam udaliśmy. Już zwiedzając wnętrze, uwagę zwróciliśmy na mozaikę Chrystusa i figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, wyrzeźbioną z jednego kawałka drewna.

Polski ksiądz, który tu pracuje, z racji urlopu był właśnie w Polsce, ale otrzymałem nr telefonu do innego polskiego kapłana. Zdecydowaliśmy wrócić do centrum, zaparkować w jego ścisłym obrębie i w kilkadziesiąt minut obejść te kilka przecznic. Pierwszy szok, a właściwie drugi po opłatach za parking, przeżyliśmy przy lodziarni. Jedna malutka kulka kosztowała 2,5 euro. Chwilowo zrezygnowaliśmy :(

Zabudowa charakterystyczna dla Skandynawii, choć same Helsinki wydaja się mniejsze i bardziej kameralne w porównaniu do Oslo czy Sztokholmu. Klasycystyczne budowle otaczające plac senacki zaprojektował niemiecki architekt w latach 1818 – 1840. Stolica Finlandii świetnie nadaje się do pieszych wędrówek. Można się łatwo wspomóc tramwajem lub rowerem. My nie mamy czasu, więc szybkim krokiem przemierzamy ulice.

Nurkowanie w Finlandii

Dzieci były niegrzeczne

W rejon Kokemaki
Czeka nas jeszcze 240 km drogi, z zachowaniem limitów prędkości, które niestety rozkładają podróż w czasie. Można za to do woli podziwiać płaskie, zielone tereny, z delikatnymi pagórkami; lasy, w których żyją tu niedźwiedzie brunatne, łosie i wilki oraz częste zbiorniki śródlądowe lub rzeki, tworzące czasem wysepki.

Jedziemy w rejon Kokemaki, a dojazd jest trudny (zawiły), bo to przez pola i lasy trzeba się przedzierać. Zjeżdżamy z asfaltu w utwardzoną drogę szutrową. Kontaktuję się z właścicielem domku, który czeka na nas na rowerze. Jedzie przodem. Przejeżdżamy, lekko niepewni, drewniany most. Okazuje się, że wynajęty domek został zbudowany w 40-tych latach XX wieku i znajduje się na wyspie, którą opływa rzeka. Mamy kilka pokoi, w których lokujemy dzieci. Nam przypadają 2 sypialnie. Kuchnia super wyposażona, łazienka mała, bo mała, ale ok. i kibelek na górze. Do naszej dyspozycji jest sauna, opalana drewnem oraz mini przystań z łódką. Pytamy o wędki i po jakimś czasie właściciel pożycza nam dwie. Później udaje nam się z Kondziem złowić kilka mizernych sztuk, z których robimy grilleczka :) Chłopcy próbują swojego szczęścia, również z powodzeniem.

Już wieczorem znajdujemy sporego borowika i obserwujemy wiewiórkę.

Msza święta w Finlandii
Wieczorem dzwonię do księdza i dowiaduję się, że 60 km od nas będzie jutro jedna msza.

Następnego dnia ruszamy do kościoła. Mamy ze sobą krótkofalówki, które bardzo dobrze spisują się po drodze. Niestety kręte drogi i nieznajomość terenu, pomimo marginesu czasu, powodują, że się minimalnie spóźniamy. W kościele sami mężczyźni. Kościół dziwny wewnątrz, okazuje się świątynia luterańską. Uzgodnienia pozwalają na odprawianie tu mszy katolickiej raz na 2 tygodnie. Autobusy i busiki przywiozły 200 pracowników kontraktowych, specjalnie na mszę świętą. Oczywiście tych, którzy chcieli. Wśród nich nasze 2 żony i córki. Pierwszy raz w życiu uczestniczyłem we mszy katolickiej, gdzie płeć piękna stanowiła 2% wiernych.

Po powrocie leniuchowaliśmy na całego.

W trakcie pobytu kilka razy Konrad podpalał drewno „pod” sauną i dwa razy byliśmy na grzybobraniu w pobliskich lasach. Borowiki i kozaki, bo innych nie zbieraliśmy, rosną zbiorowo. W godzinkę zebraliśmy dwa pełne wiadra. A w lesie byliśmy tylko my, bo Finowie nie zbierają grzybów.

Muminkoland
Dzieci mają swoje prawa, a że Finlandia jest krajem Muminków, wybraliśmy się w podróż na wyspę Naantal. Właśnie tę wyspę zamieszkują Muminki. Zaparkowaliśmy auta za darmo i nabyliśmy „tanie” bilety. Moominworld (Muumimaailma) mieści się na południowym zachodzie wybrzeża Finlandii, niedaleko Turku, na wyspie Naantal.

Dzieciaki szalały odwiedzając więzienie Muminków, kołysząc się na hamaku Muminków, czy odwiedzając wszystkie ich domostwa. Jest to nieźle zorganizowane, a po całym Muminkolandzie biegają prawdziwe Muminki ;)

Plaże Finlandii
Przyszedł czas na odwiedzenie najlepszych plaż. Jeszcze będąc w Polsce, poszperałem w Internecie, szukając centrum nurkowego. Znalazłem takowe, co więcej, okazało się, że wypływają na nurki we czwartek. Sprzęt wziąłem ze sobą. Już na miejscu skontaktowałem się z nimi i postarałem się tak zachęcić własną żonę i Paulinę z Konradem, aby właśnie we czwartek pojechać nad morze. Zgodzili się, a wtedy powiedziałem, że ja w tym czasie zanurkuję. Przyjęli to średnio, ale gdy słońce wyjrzało następnego dnia rano, zaprowiantowani pojechaliśmy według wskazań GPS. Bez problemu trafiliśmy do centrum nurkowego, które było zlokalizowane w garażu domu właściciela. Okazało się, że jest nas 5-cioro. Pojechaliśmy kawalkadą 3 samochodów, przy czym, przy skręcie na najfajniejszą plażę okolicy, Fin mrugnął migaczem i kiwnął ręką, by potem, gdy wypłyniemy w morze, reszta nie-nurków trafiła.

Niestety nie miałem aparatu z obudową, więc zdjęć podwodnych nie ma :(

Nurkowanie w Finlandii
Fajny jachcik, przystosowany do żeglugi w zimne dni. Odpływaliśmy o 10 mil w morze. Tu po raz pierwszy w życiu widziałem zjawisko parowania wody morskiej, ale tylko na wysokość około 2 metrów nad poziomem tafli wody. Było bezwietrznie i wszyscy zamilkliśmy. Mleko było takie, że widoczność spadła do może 2 metrów przed dziobem. Było po południu, około 15-ej. Finowie wymienili parę zdań w swoim huczącym języku, a ja dopytałem, że szukamy białej (!) bojki, znakującej miejsce nurkowe. W końcu przerzedziło się trochę i ktoś wypatrzył oznakowanie. Zacumowaliśmy i nastąpił briefing. Mieliśmy poopływać wrak Everilda zwodowany 06.12.1914 roku.

Schodziliśmy we trzech: instruktor, chłopak robiący AOWD i ja. Pozostała dwójka nurków miała zejść po naszym powrocie.

Ubraliśmy się. Miałem piankę 5 mm i ocieplacz 7 mm. Po opustówce zaczęliśmy zanurzenie. Każdy miał latarkę i trzymaliśmy się w odległości 1 m od siebie. Temperatura powietrza wynosiła 22 st. C, wody przy powierzchni 19 st. C. Im głębiej schodziliśmy, tym zimniej i ciemniej się robiło. Jak tylko instruktor zapalił latarkę, swoją od razu zgasiłem. Miał coś naprawdę porządnego. Akumulator przytwierdzony do jacketa, na wężu „ogrodowym” prowadził światło.

Opłynęliśmy wrak Everilda. Długość 72,9 m, szerokość 10,4 m. Znajduje się na głębokości 24-33 m. Zeszliśmy na prawie 30 m, gdzie panowała temperatura 9 st. C. Całe nurkowanie trwało raptem 20 minut, koleś, który robił AOWD szybko zużywał powietrze. W każdym razie wrażenia i doświadczenie fajne.

Po powrocie dwójki nurkującej po nas, ruszyliśmy w inne miejsce. Nurkowaliśmy w bardziej przezroczystych wodach, na wraku Sirius. Statek rozbił się tutaj i jego metalowe części porozrzucane są na dużej przestrzeni. Szukaliśmy ich na głębokości 12-13 m. Latarki były zbędne, a kursant robił nawigację. Zauważyłem rybę z rodziny Scorpion Fish i jakąś ciekawą, dość długą inna rybę. Nurek zajął nam ponad 30 minut. Po przebraniu ruszyliśmy do portu.

Rodzinka już się niecierpliwiła, bo w sumie zajęło to więcej czasu niż planowaliśmy. Fin, który miał ponad 1000 zanurzeń, po raz pierwszy nurkował z Polakiem :)

Po powrocie i kolacji przyszedł czas na napoje dla dorosłych i grę w inteligenta. Nie była to jednak gra karciana, ale polegająca na układaniu wyrazów z wyrzuconych na kostkach liter, w formie krzyżówki. Pośmialiśmy się przy okazji i zrelaksowaliśmy.

Ostatni dzień spędziliśmy na pływaniu łódką po naszej rzece, łowieniu ryb i leniuchowaniu.

Sobotni ranek, choć piękny, żegnał nas. Musieliśmy zdążyć na prom do Estonii oddalony o 240 km. Późno w nocy dotarliśmy na nocleg do Jaszun na Litwie, a następnego dnia, po 14 dniach podróżowania, zawitaliśmy w naszych domach.

Wojciech Zgoła 2009-08-10

Tagi: wyprawa, finlandia